Fakt faktem, nie oczekiwałam wiele od tego filmu, ale przyznam, że się zawiodłam. Fabuła, dialogi banalne. Nic co szczególnie by mnie rozbawiło, zaskoczyło bądź zapadło w pamięci. Dość przewidywalny, jak dla mnie niezbyt interesujący. Kolejny film z motywem małżeństwa, gdzie jedna strona pochodzi z zamożnej rodziny. Znudzenie. Romans. Nic nowego. Prawdopodobnie obejrzałam go do końca z ciekawości w jaką postać wcieli się Orlando Bloom, choć po dwudziestej-którejś minucie byłam już w stanie się domyślić.
Z tego co wiem to sam Orlando bardzo cieszył się z tej roli. Choć moim zdaniem masz rację, też mi tam nie pasuje. Zwłaszcza, że przyzwyczaiłam się do Blooma grającego główne role, przeważnie w dobrze wszystkim znanych produkcjach.