Są dwa takie momenty w filmie Viscontiego, w których Profesor wypowiada najbardziej znaczące, ale także indywidualne słowa. Pierwszy to w chwili, gdy Bianca Brumonti pyta go, dlaczego żył w ten sposób samotnie. Profesor odpowiada: "Wrony latają w stadach, orzeł szybuje samotnie" Druga taka chwila to prawie końcowa, kiedy mówi o lokatorze na piętrze wyżej, o tym który nawiedzał coraz częsciej, o śmierci...
Mi akurat o tym orle się nie podobało, takie kiczowate nieco, znając prawdziwą naturę orłów ;) Ale tak, o lokatorze świetne, zwłaszcza w kontekście końcowej sceny.
I jeszcze jedno, kiedy w trakcie samotnej kolacji (bo goście nie przyszli) mówi, że oni są puści, głupi, a przecież poniekąd się nimi fascynował. Mnie w trakcie filmu przychodziło stale jedno określenie: barbarzyńcy, współcześni barbarzyńcy. Zwłaszcza w scenie, gdy bez pytania wchodzą (odkrywają) ukryty pokój, aż mną zatrzęsło, tak jakby z butami weszli w intymny świat tego człowieka, zbrukali go.
Jeden z bardziej zagadkowych filmów, jakie widziałam. Mam wrażenie, że nie odkrył przede wszystkich swoich kart.
Przesada z tym rozdziałem obu światów. Jest w nich wszystkich, nawet służbie, ostatecznie ta sama szlachetność, delikatność, efemeryczność, refleksyjność..
Barbarzyństwo i chamstwo? Nie u Viscontiego
Nie znam oryginalnego tekstu; zresztą filmu jeszcze nie widziałem. Zatem nie wiem: tłumacz czy autor scenariusza jest odpowiedzialny za te stada wron. Wrony w żadnym razie latają stadami. Czasem przyłączają się do stad gawronów. Ale stada wron raczej nie występują.