Fabuła prosta, ale podana w egzotycznych dla nas dekoracjach. Kilka ciekawych wątków, ale też niestety banalnych uproszczeń. Zazwyczaj higieniczny Orlando tym razem menelowaty. Się ogląda.
Złota myśl z filmu: no brain, no pain.
"Dobra, smutna sensacja"
I to jest właśnie problem. Bardzo lubię dramaty ale od kiedy w Hollywood pojawiła się tendencja do robienia skrajnie przygnebiajacych filmów, w których epatuje się chorą przemocą i okropieństwem nie mogę znaleźć nic co można było by obejrzeć bez popadania w depresję. Nie inaczej jest z tą produkcją. Film dostał by ode mnie co najmniej jedną gwiazdkę więcej gdyby nie dolujaca muzyka, sceny okaleczonych ciał i skrajnie ponura narracja. Szkoda...
Podejście do sztuki filmowej zmienia się wraz z wiekiem i życiowym doświadczeniem. Tak przynajmniej mi się wydaje :) Pozdrawiam!
To fakt. Tylko my przecież możemy być w tym samym wieku :) Pozdrawiam również jak najbardziej.